Czytasz? Nie zapomnij skomentować!

piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 5 - Czarny humor i rodzinna elita

Rozdział na specjalne życzenie Moni i Ja-Mewa
chciałyście, to macie i oby się podobał ;-)

Przypatrywałam się temu co wypatrywał Filip. Ciemnogranatowy Jeep przystanął, a jego silnik zgasł. Samochód został zaparkowany niezwykle niedbale, tak krzywo. Wysiadł z niego mężczyzna w ciemnych okularach i sportowej koszulce oraz krótkich spodenkach. Uznałam, że to nietypowy strój na kogoś w jego wieku. Przeszedł przed maską, by otworzyć kobiecie drzwi. Pomyślałam wtedy – cóż za miły gest, w dzisiejszych czasach już rzadko praktykowany. Nowemu pokoleniu stanowczo brak kultury i wychowania. Kobieta miała strój nieco lepiej dopasowany do wieku, ale też nie jakiś dla staruszki. Zresztą, nie była stara. Wyglądała na zaledwie czterdzieści pięć lat. Z daleka było widać, że jest niezwykle zadbana. Zdjęła okulary przeciwsłoneczne i kapelusz, podczas gdy jej mąż wypakowywał walizki z bagażnika. Od razu rzuciły mi się w oczy jej długie, blond włosy.
Faktycznie podobny jesteś do matki – powiedziałam do Filipa.
Skąd wiesz, że to moi rodzice?
Nie uwierzysz, ale gdy mi o nich mówiłeś, to właśnie tak sobie ich wyobrażałam – nieco skłamałam, bo naprawdę sądziłam, iż niemożliwe jest tak dobrze wyglądać po urodzeniu siódemki dzieci. Życie chyba do końca życia nieprzestanie mnie zaskakiwać. Na szczęście jeszcze czasami zaskakiwało mnie pozytywnie.
Filip, ruszyłbyś dupę! – usłyszałam krzyk zdarty na męską chrypę.
No idź, idź – pogoniłam go, popychając w plecy.
Wyrzucił papierosa i z irytacją malującą się na twarzy podszedł do ojca. Chwycił za jedną walizkę i z daleka słychać było jego marudzenie, dotyczące tego jak można zaparkować tak daleko od głównego wejścia. Śmiałam się z tego, co można było uznać za nieco złośliwe, ale przecież ostatecznie śmiech to zdrowie.
Niespodziewanie jego matka przystanęła przy mnie, by się przywitać.
Koleżanka Filipa? – dopytywała.
Przyjechaliście razem? – wtrącił jego ojciec.
Kręciłam głową, jednocześnie podając im ręce. To nietypowe jak na mnie, ale poczułam się nieco onieśmielona i zabrakło mi języka w gębie.
Filip wybawił mnie z opresji wyjaśniając krótko:
Poznaliśmy się tutaj.
Może zaprosisz koleżankę na dzisiejszy wieczór – zachęcał ojciec.
Spojrzałam na Czarneckiego i miną delikatnie dałam mu do zrozumienia, by tego nie robił.
A właściwie, to całkiem dobry pomysł. Mogłabyś…
Filip…
Trzy pary oczu wbite we mnie z takim wyczekiwaniem, że strach przed skazaniem na gilotynę chyba wzbudzałby we mnie milsze i bardziej przyjazne emocje. Oparzyłam się papierosem, bo nie wyrzuciłam go na czas. Przytknęłam piekące miejsce do ust.
Chętnie – bąknęłam, bo wiedziałam, że nie uda mi się wymigać, w końcu Filip już wspominał, że jego ojciec nigdy się nie poddaje i zawsze otrzymuje to czego chce. Więc co mi tam, pójdę na to spotkanie, nie spodobam im się i dadzą mi wszyscy święty spokój, a Filipowi, będzie mnie odradzać cała rodzina Czarneckich. Uśmiechnęłam się na tę myśl.
W takim razie, do zobaczenia o osiemnastej – rzekła do mnie ta młodo wyglądająca, jak na swój wiek, kobieta.
Do zobaczenia – odpowiedziałam.
Patrzyłam jak ode mnie odchodzą i zastanawiając się jednocześnie, dlaczego to zawsze ja muszę się w coś takiego wpierdolić. Na dodatek musiałam się jeszcze zmierzyć z niespełnionymi nadziejami Julki, która nigdy mi tego nie wybaczy, że to właśnie ja mam zjeść kolacje z rodziną Filipa Czarneckiego. Jednak ostatecznie Filip był przystojnym facetem o ciekawym usposobieniu, a Julia Antczak tylko znajomą, z którą moja droga w końcu się rozejdzie i to w najmniej odpowiednim momencie.
Cholera jasna! Co ja na siebie włożę? – zastanawiałam się w myślach. Pośpiesznie wstałam z ławki i pognałam do pokoju, by przejrzeć swoją niewielką garderobę, którą zmieściłam w plecaku.
Ewki i Julii nie było w pokoju, gdy ja przerzucałam zarówno swoje, jak i ich rzeczy. Oczywiście otrzymałam na to od nich pozwolenie SMS-em, gdyż miałam taki zwyczaj, że nie grzebałam w cudzej prywatności bez zezwolenia.
Nagle rozeszło się pukanie do drzwi. Otworzyłam, a przed progiem stał Filip. Nie czekał na zaproszenie, po prostu wszedł. Właściwie to nie mogłam się po nim spodziewać niczego innego, przecież to był jego pokój, dla niego zapewne nie miało znaczenia kto obecnie go zajmuje, nadał czuł się tutaj jakby był u siebie. Zasiadł na łóżku, wcześniej zrzucając z niego moje ubrania, jednym machnięciem ręki.
Domyślam się, że jako osoba, która przyjechała tutaj wypocząć, to nie masz niczego odpowiedniego, dlatego zabieram cię na zakupy.
Dobrze. Nie mam wyjścia, więc skorzystam z twojej propozycji, ale ja za siebie płacę.
Oczywiście, skoro tak chcesz. – Niemal się położył na tym łóżku i czekał nie wiem na co.
Filip! – warknęłam.
Spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem.
Mógłbyś wyjść? Jestem w staniku.
Widziałem w swoim życiu niejedną kobietę w staniku. Zupełnie mi to nie przeszkadza. Nie martw się, ani trochę nie czuję się skrępowany. – Arogant powrócił.
Przewróciłam oczami.
Chciałabym się przebrać.
Śmiało. – Uśmiechnął się złośliwie.
Ale czy mógłbyś wyjść?
Dlaczego?
Bo chciałabym się przebrać.
Wzruszył ramionami.
Tylko się tak zgrywałem – rzekł wstając. – Chociaż tak właściwie, to abyś potem tego nie żałowała. Może kiedyś będziesz chciała się przede mną rozbierać, a ja wystawię ciebie za drzwi, tak jak ty minie teraz – mówił szeptem wprost do mojego ucha, a mnie przechodził dziwny, nie do końca przyjemny dreszcz.
To było dla mnie całkiem nowe uczucie.
Twoje niedoczekanie – rzuciłam do zamykających się drzwi, za którymi zniknął ten złośliwiec, Filip Czarnecki.
Właściwie czego mogłam się spodziewać po człowieku o takim nazwisku? Tylko ciemnej duszy, złośliwego usposobienia i czarnego humoru.
W końcu nastał ten czas, gdy musiałam ponownie stanąć z Filipem oko w oko. Kiedy wyszłam przed drzwi, on opierał się o samochód ojca. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
Nie masz swojego?
Królewna widzę jak zwykle uszczypliwa – odrzekł, otwierając przede mną drzwi w niezwykle teatralnym geście. – Zapraszam, Nicolo Linder. Dokąd pani sobie życzy? – dopytywał, zamykając drzwi i obchodząc maskę samochodu. – Zapnij pasy.
Przewróciłam oczami, ale spełniłam też „prośbę”.
Jakbyś jeszcze mogła przetrzeć przednią szybę, bo się strasznie zakurzyła, to byłoby świetnie.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Z początku myślałam, że to był żart, ale okazało się, że nie, bo Filip czekał i patrzył w sposób mówiący „oczekuję, że zrobisz co powiedziałem”. Przewróciłam oczami ponownie i chwyciłam za to żółte paskudztwo, zwane gąbką i przetarłam tę przednią szybę.
Lusterka może też? – zapytałam złośliwie. Odłożyłam przedmiot na kokpit i wyjęłam z mojej torebki żel antybakteryjny, od razu wtarłam go w dłonie.
Nie, ale jakbyś tak mogła użyczyć mi chusteczki…
Nie umiałam mu odmówić. Wyciągnęłam jedną z paczki i mu podałam, podczas gdy on wycofywał.
Ale wytrzyj mi radyjko, znaczy tę szybkę od odtwarzacza – polecił. – I tą gałkę od skrzyni biegów też byś mogła, jeśli to nie problem oczywiście.
Filip, ty żartujesz? Ja nie jestem jakimś koncertem życzeń – zwróciłam mu uwagę, wrzucając chusteczki do torebki.
No wiem, przecież że nie. Sądziłem po prostu tylko, że może zechcesz być, choć raz, miła i pomocna. – Znowu odezwał się w nim ten cyniczny arogant.
Zastanawiałam się czy on żartuje, czy mówi zupełnie poważnie. Właściwie, nigdy nie wiedziałam, gdy jest serio złośliwy, a gdy tylko takiego udaje.
Wybrałam zbyć go milczeniem. Wcale się tym nie przejął, włączył sobie radio i zaczął uderzać rytmicznie obiema dłońmi o kierownice. Nawet podśpiewywał sobie… właściwie to czuł się jakby mnie nie było obok. Co ta moja koleżanka – Julia, w nim widziała? Nie wiem. Z pewnością musiała dostrzec coś czego ja nie zauważałam, przecież nie da się polubić kogoś takiego, a co dopiero w kimś takim zauroczyć. Postanowiłam się z nim podzielić moimi spostrzeżeniami.
Ty się dasz w ogóle lubić?
To zależy. Bardzo łatwo mnie nie lubić, ale jak już się mnie polubi, bo się już do mnie przyzwyczai, to potem nie można przestać i nie umie się już beze mnie żyć.
W takim razie, wolę cię nie lubić.
Chyba go rozbawiłam, bo się roześmiał i zaczął nucić dalej to swoje „Kiedy byłem, kiedy byłem dużym chłopcem, hej… Głosem serca się nie kieruj, tylko forsa ważna w życiu jest…”. Co prawda to prawda, wyśpiewując akurat ten fragment, miał w tym trochę racji, ale on akurat na brak szmalu, to chyba nie mógł narzekać.
Zaparkowaliśmy przed galerią handlową, wjechaliśmy windą na trzecie piętro, bo pan wygodnicki nienawidził schodów ruchomych. Rzekomo kręciło mu się od nich w głowie i napomniał, że ma z nimi złe wspomnienia z dzieciństwa. Odważyłam się zapytać "jakie?".
Byliśmy dzieciakami. Matka wybierała sukienkę, a ojciec wrócił się po portfel do samochodu. Adam pobiegł za nim, bo chciał swoje jojo, a ja miałem opiekować się Kamilem, gdy ich nie było. Mieliśmy stać i dalej obserwować ludzi. Uczyłem go kolorów – pochwalił się wielce dumny z tego jak pomagał w nauce młodszemu braciszkowi.
Jaki to ma związek z ruchomymi schodami? – zapytałam, gdy przepuszczał mnie przodem podczas wysiadania z windy.
Znudziło mnie podziwianie ludzi. Zabrałem Kamila na schody ruchome. Miał rozwiązane sznurówki, nie zauważyłem tego i schody porwały mu buta – wyjaśnił z lekkim uśmiechem, ale było w tych uniesionych kącikach ust coś smutnego.
Rozwaliliście schody? – zdziwiłam się.
Ehe, tak trochę. Matka najbardziej przeżywała czy Kamil nie zmiażdżył sobie stopy. Poza tym strasznie krzyczała, że mieliśmy stać przed sklepem, czy też siedzieć na ławeczce i się nie oddalać. W rozgorączkowaniu szukała nas po całym centrum handlowy, jak tylko przyuważyła, że nas nie ma.
Nieźle. Ile mieliście wtedy lat?
Kamil cztery, ja osiem.
Powinieneś być mądrzejszy w tym wieku.
Mówisz jak mój ojciec.
Wściekł się? – dopytywałam, bo zawsze kiedy wspominał o ojcu, czułam w nim pewien dystans, jakby się go bał, miał do niego jakiś żal albo... nie wiem jak to inaczej określić.
Nie, nie można tego nazwać wściekaniem się. Nie krzyczał, ani nic. Zresztą, on nie okazuje publicznie emocji, właściwie rzadko je okazuje. Uważa, że prawdziwy mężczyzna powinien panować nad swoimi emocjami, niezależnie czy to są namiętności ,czy skrajne zagniewanie.
No proszę! I wyszło na to, że niepotrzebnie demonizowałam obraz jego ojca w moich wyobrażeniach. Ja to zawsze sobie coś bezpodstawnie ubzduram, a potem wychodzi, że prawda jest zupełnie inna niż to moje ubzduranie.
Co nie przeszkodziło mu spuścić mi porządne manto jak wróciliśmy do domu – Filip dokończył opowieść o niewielkim fragmencie swojego dzieciństwa, czym udowodnił mi, że to moje demonizowanie jego tatuśka nie było takie całkiem bezpodstawne.
W głowie mi się nie mieściło jak można zbić ośmiolatka? Co w ogóle jego rodzicom odbiło, by zostawić czteroletniego syna pod opieką niewiele od niego starszego brata? Zachowałam jednak te pytania dla siebie, bo nie byłam pewna, że chce na nie poznawać odpowiedzi.
Tamten sklep? – zapytałam, wskazując brodą, o który mi chodzi.
Jeśli chcesz, aczkolwiek ja lubię u kobiety nietypowe ubrania, nieoklepane, takie, których z pewnością nie będzie miał nikt inny.
Czyli stawiasz na dobrych i drogich projektantów?
Niekoniecznie, bardziej na krawców z pomysłami.
Tę chcę – wskazałam palcem czerwoną sukienkę wiszącą na manekinie.
Dobrze, ale nie w tym kolorze.
Dlaczego? – Naprawdę myłam zaskoczona.
Bo niedobrze mi przy czerwonym.
W sensie na pawia ci się zbiera?
Nie, w sensie niedobrze mi w tym kolorze. – Uśmiechnął się i zrobił minę mówiącą „jak mogło ci w ogóle przyjść coś takiego do głowy?”.
Przecież to nie ty będziesz ją nosił, tylko ja.
Niby tak, ale przy czerwonym też niedobrze wyglądam. A jak ktoś nam zrobi zdjęcie? Pomyślałaś o tym?
Szczerze, to nie.
No widzisz i przez ciebie mogłem źle wyjść. Wybierz inną.
Znowu zastanawiałam się czy on mówi poważnie, czy się zgrywa. Jeszcze te jego minka urażonego chłopca, jakby mamusia o nim zapomniała, a on miał trzy latka i został sam na placyku zabaw. Westchnęłam i przewróciłam do tego oczami, bo samo westchnięcie tym razem nie wystarczało, by powstrzymać moją irytacje.
Dobrze, wybiorę inną – ustąpiłam mu ten jeden, jedyny raz i wybrałam złotą.
Nie podoba mi się – skomentował, gdy tylko wyszłam z przymierzalni.
I całe szczęście, nie chcę ci się podobać. – Stałam przed lustrem i oglądałam się z każdej możliwej strony. Sukienka wydawała się idealnie pasować.
Jednak, ty mi się podobasz, mam tylko mniej życzliwy pogląd na twój strój.
A co z nim jest nie tak? – Odwróciłam się do niego wielce zirytowana.
Świecisz się w nim tak… – widać było, że szuka odpowiedniego słowa – jak psu jajca na słońcu – dokończył w końcu.
Szczerze, to po tak długim czasie namysłu, liczyłam na coś bardziej oryginalnego z jego strony.
Palant – rzuciłam, weszłam do przymierzalni ponownie i zdjęłam z siebie tę kieckę. Odwróciłam się w poszukiwaniu moich rzeczy i wyczułam czyjąś obecność za moimi plecami. Nawet w najgorszych koszmarach nie spodziewałam się, że Filip będzie na tyle bezczelny, by wtargnąć w tak intymną sferę, jaką jest dla mnie przymierzalnia sklepowa.
Przymierz tę – rzekł, obcinając mnie od stóp do głów. – Lubię taki nietuzinkowy kolor.
Uważasz oliwkowy za nietuzinkowy kolor?
Nie, nie o sukience mówiłem.– Patrzył się bezczelnie na mój dekolt i gadał w nienaturalnie wolnym tempie. – Masz nietuzinkowy kolor bielizny.
To śliwka – wyjaśniłam, orientując się jaki komplet mam akurat na sobie. – Filip, jeśli mam przymierzyć tę sukienkę, to wyjdź. – Byłam spokojna, aczkolwiek stanowcza.
Na każdego innego, zapewne, mój ton, by podziałał, ale nie na Czarneckiego.
Filip!
A… zapatrzyłem się, znaczy zamyśliłem. Mówiłaś coś? – Ponownie skoncentrował uwagę na mojej twarzy.
Znajdź mi sukienkę z mniejszym dekoltem, proszę, albo najlepiej taką z napisem oczy mam wyżej” – poleciłam, przyglądając się jednocześnie kiecce, którą przyniósł.
Ale w tym kolorze będzie ci do twarzy, a innej w takim kolorze nie ma – mówił niczym mały chłopiec opowiadający, że w kiosku jest jego ulubiony model samochodziku, ale o znienawidzonym kolorze.
W moim i tej sukni przypadku było odwrotnie, kolor mój, fason niekoniecznie. Westchnęłam i wypchnęłam go za zasłonkę.
Przymierzę ją! – krzyknęłam.
Cholera, jak na złość, Czarnecki musiał mieć racje. Sukienka autentycznie zdawała się być uszyta specjalnie dla mnie. Idealna w kolorystyce, doskonale dopasowana, sprawiała, że świetnie się prezentowałam.
Znalazłem do niej torebkę – oznajmił mi jak tylko wyłoniłam się zza kotary.
Jeszcze nie powiedziałam, że ją…
Ale ja powiedziałem – przerwał mi stanowczo, stojąc przy tym niczym na baczność. – Nie widzę cię w innej. Ta jest perfekt.
Wyjątkowo się z tobą zgodzę. Przebiorę się. Poczekasz na mnie i zrobisz to bez żadnych niespodzianek, typu „ta dam, jestem obok”?
Postaram się, ale błagam, pośpiesz się, bo cholernie się nudzę.
Wypuściłam powietrze z irytacją, ale postanowiłam się pośpieszyć, by nie stać się dla niego formą rozrywki, mającą być lekarstwem na nudny czas oczekiwań. Tak jak się wcześniej umawialiśmy, sama za siebie zapłaciłam, ale samej mi już ponieść moich zakupów nie dał.
To jest lekkie – wyjaśniłam, gdy wsiadaliśmy do windy.
Wiem, ale będę się głupio czuł, gdy będę szedł obok ciebie z pustymi rękoma w chwili, gdy ty coś niesiesz.
Dobrze, skoro chcesz, to rób mi za tragarza.
Modliłam się w duchu, by ten wspólny dzień się w końcu skończył. Miałam już serdecznie dość Filipa Czarneckiego. Działał mi na nerwy jak nikt inny. Liczyłam na to, że teraz odstawi mnie do pensjonatu, i że zobaczymy się dopiero o osiemnastej, ale oczywiście on musiał mieć inne plany.
Zjemy coś – zadecydował. Nawet nie pytał czy jestem głodna. Zwyczajnie na parterze odnalazł jakąś restauracyjkę i wskazał mi stolik.
Nie jestem głodna.
Od rana nic nie jadłaś. Coś zjesz. – Usiadł i rozłożył przed swoimi oczami kartę menu.
Nie zjem.
Zjesz.
Nie chcę!
Nie krzycz, w miejscu publicznym jesteś, zachowuj się. Wybierz co chcesz.
Filip, nie rozumiesz po normalnemu? Nie jestem głodna – niemal wysylabizowałam.
W takim razie zamów sałatkę, nią się i tak nie da najeść, a przynajmniej nie będziesz miała pustego żołądka i nie zemdlejesz mi po drodze, a przy okazji i linię utrzymasz.
Nie ustąpisz? – upewniałam się.
Pokręcił głową.
W takim razie sałatkę i… – specjalnie przedłużałam. – Colę do tego.
Byleby mi nie wylądowała na głowie.
W takim razie, lepiej nie bądź taki upierdliwy.
Mam inny pomysł. – Oparł łokcie o stół i przychylił się, jakby chciał mi coś wyszeptać.
Przybliżyłam się więc do niego.
Nie prowokuj mnie – powiedział cicho.
Ależ gdzież bym śmiała? – Uśmiechnęłam się uroczo.
Myślę, że ze śmiałością, to ty z pewnością nie masz problemów. O kelner – zauważył mężczyznę, który stał przy nas od dłuższego czasu, czyli cholernie był spostrzegawczy. – Jaka ta sałatka? – zapytał.
Bez mięsa i rukoli – odpowiedziałam, bo nawet nie zdążyłam zagłębić się w to menu, które przede mną rozłożył.
Około szesnastej podjechaliśmy pod prom. Musieliśmy jednak jeszcze chwilę poczekać. Czarnecki otworzył drzwi, bo upał był taki, że ledwo wyrabialiśmy w samochodzie, w którym, jak się okazało, była zepsuta klimatyzacja.
Filip, a tak właściwie, to dlaczego ja mam ci towarzyszyć podczas rocznicy ślubu twoich rodziców?
Bo się zgodziłaś. – No faktycznie, być może moje pytanie było banalne, ale chyba nie aż tak bardzo, by zasługiwać na taką odpowiedź.
Bo twojemu ojcu ciężko odmówić – poskarżyłam się.
Widzisz, a dziwiłaś się mojej matce, że nie odmówiła mu córki.
To zupełnie coś innego. Inna sytuacja. Poza tym ona jest jego żoną, a ja obcą osobą i czułam się taka osaczona jak mnie świdrował tymi swoimi oczyskami, i…
Mam wrażenie, że nie polubiłaś mojego ojca – przerwał mi niemal oskarżycielskim tonem.
Filip, ja nie mogę go nie lubić, bo tak szczerze, to ja go nie znam, ale nie rozumiem dlaczego ty się nie przeciwstawiłeś temu pomysłowi, przecież my się nawet nie lubimy, skaczemy sobie do gardeł, zazwyczaj już po minucie rozmowy.
Głupio mi im odmówić w rocznice ślubu i nie ze względu na ojca, a ze względu na matkę. Ona ma jeszcze taką nadzieję, że zobaczy mnie z kobietą.
A co ty gejem jesteś? – zapytałam, sięgając po papierosy położone na kokpicie.
Filip najwidoczniej się zapowietrzył, na co wskazywało dłuższe milczenie.
Właściwie, to nie musisz mi odpowiadać, bo twoje życie intymne, to twoja sprawa.
Ale ja mogę ci odpowiedzieć. Nie jestem gejem, mam po prostu uraz do płci pięknej.
A zapowietrzyłeś się bo?
Bo jak ty w ogóle mogłaś pomyśleć, że ktoś taki jak ja jest gejem? – zapytał i wysiadł z samochodu, przeszedł przed maską. – Pójdę po Wiktora, prom przypływa, a ty nie pal w wozie. Ojciec jest wrogiem papierosów. – Puścił do mnie oczko.
A matka!? – krzyknęłam za nim.
Nałogowym palaczem! – odkrzyknął, idąc chwile tyłem.
W duchu mówiłam „wywróć się, przewróć się”, ale niestety on się nawet o nic nie potknął.
Na szczęście ten cały Wiktor, po którego przyjechaliśmy, okazał się być całkiem w porządku. Poczęstował mnie orzeszkiem i mówił coś o wspólnym piciu piwa.
Skąd się znacie? – zapytałam, kiedy już byliśmy pod pensjonatem.
Brunet uśmiechnął się do Filipa, a Filip do niego. Widać było, że to jakaś grubsza sprawa.
Miałem przez niego zapalenie otrzewnej – pochwalił się Czarnecki.
Niestety moja wiedza medyczna nie pozwalała mi na wywnioskowanie o co chodzi.
Uderzyłem go w brzuch, po prostu, i coś mu się porobiło – odpowiedział niewyraźnie, z dziwnym akcentem Wiktor.
Uszkodził mi jelita, o mało przez debila kaleką nie zostałem.
Sam się prosiłeś! Na tym boisku byłem pierwszy.
Od kiedy jesteście przyjaciółmi? – przerwałam.
Od bardzo dawna, zaraz po tej bójce się zaznajomiliśmy.
Bo mnie nie sprzedał.
Powiedziałem, że spadłem z daszku na trzepak, niefortunnie na brzuch. Adam potwierdził, nie było problemu. Potem matka Wiktora zabrała nas na wczasy do rodziny, były takie fajne bliźniaczki, takie cyganeczki.
Cyganeczki?
Wiktor jest Romem z narodowości.
Tak? – Obejrzałam się do tyłu, by lepiej się mu przyjrzeć. Może to było trochę bezczelne, ale chciałam dostrzec między nim, a nami-Polakami, jakąś różnicą. – A nie wygląda – powiedziałam w końcu.
Wiktor się uśmiechnął i podrapał po uchu. Znowu poczęstował mnie orzeszkiem.
Śmigaj się przebrać, bo masz naprawdę niewiele czasu – poganiał mnie Filip.
Właściwie miał racje, dochodziła siedemnasta, a na szóstą wieczorem miała być ta felerna kolacja. Nie wyobrażałam sobie, jak ja zasiądę przy jednym stolę z tą całą elitą Czarneckich, ale wyglądało na to, że nie mam innego wyjścia, przecież się nagle nie pochoruję. Poza tym, skoro obiecałam tej biednej kobiecie, która na żądanie męża, urodziła sześcioro chłopa, to nie mogłam jej teraz zawieść i się nie zjawić. Ta biedna, pogodna kobietka przeżyła, przecież w swoim życiu aż sześć żywych rozczarowań. Zresztą, jeśli bracia Filipa okażą się do niego choć trochę podobni, to nawet nie ma się co jej dziwić, że sama dążyła do tego, by mieć takie synowe jak ja.

19 komentarzy:

  1. Widzę,że Julka pozostaje niezrażona i dalej startuje do Filipa.Biedny facet,chociaż w sumie powinien się cieszyć,że ma powodzenie.Jego rodzice chyba szukają mu żony,nawet już znaleźli kandydatkę do tej roli,muszą ją tylko sprawdzić wieczorem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Barbi nie daje za wygraną, ależ wytrwała. :P
    Dobrze że Filip zwrócił uwagę Adamowi, może zwolnij trochę i przynajmniej nie będzie bił po twarzy.
    Nicola się wpakował, może w trakcie tych zakupów dowiemy się czegoś nowego o zaginionym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie jestem taki do końca pewien, czy to Adam nabił Paulinie tego siniaka. Nie bronię go bo to dupek jakich wielu, ale to że ktoś jest surowy, wymagający, czepialski, chwilami chamowaty jeszcze nie czyni z niego damskiego boksera.

      Barbie jest boska. Przydałby jej się taki nachalny adorator, na którego ona nie zwracałaby uwagi, może wtedy zrozumiałaby jak teraz czuje się Filip, gdy ona go tak osacza, bo inaczej tego jak osaczaniem nie można nazwać.

      Usuń
    2. Nikt inny tego nie mógł zrobić, Filip nie, dziecko może przez przypadek, ale jak dziecko mogłoby coś takiego zrobić.
      Chyba że Adam, kazał się Paulinie samej uderzyć, no ciekawie by wtedy było, ale damskim bokserem niebyłby ;D
      Jestem pewna że to ADAM.

      Usuń
  3. Ta Julka to ewidentnie ma problem ze zrozumieniem, że ktoś jej nie chcę. No ale cóż nie którzy nigdy się nie poddają nawet jeżeli nie ma to najmniejszego sensu :P
    Ale się Nicola wpakowała nie ma to jak rodzinny obiadek.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ta Julka dalej nie rezygnuje. Biedny Filip nękany przez adoratorkę. No to się Nicola wpakowała. Podoba mi się gdy są w swoim towarzystwie. Ciekawe jak wypadnie spodkanie rodzinne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mogę się do jednego przyczepic?
    "Życie chyba do końca życia nieprzestanie mnie zaskakiwać. Na szczęście jeszcze czasami zaskakiwało mnie pozytywnie." życie do końca życia - i zaskakiwac - lepiej jakieś synonimy ; )
    "Opatrzyłam się papierosem" -oparzyłam

    "– Widziałem w swoim życiu niejedną kobietę w staniku. Zupełnie mi to nie przeszkadza. Nie martw się, ani trochę nie czuje się skrępowany. – Arogant powrócił." - to tekst mojego kumpla jak wparował do pokoju w którym się z kolezanka przebierałysmy ; )

    Co do rozdziału - świetny. Nie mogę sie doczekac dalszego ciągu. ; ) Nicola jest powalająca i pełna uroku! Ciekawi mnie tylko co wybiorą dla niej do ubrania i czy dogadają się w tej kwestii.
    Co do Pauliny i Adama, to ich losy również mnie ciekawią, ale mam nadzieje, że poprawi się u nich.

    Lecę czytac dalej ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Barbie jest wytrwała, nie odpuszcza, nie będzie zadowolona jak się dowie, że Nicola została zaproszona na rodzinną kolację do Czarneckich.
    Nicola została nieźle wmanewrowana przez rodziców Filipa, ale jej przemyślenia są genialne, nie spodobam się rodzinie ||Filipa, będą mu mnie wszyscy odradzać i będę miała spokój.
    Zastanawia mnie zachowanie Adama, albo jest dobrym aktorem i świetnie udawał, że nie rozumie aluzji Filipa, albo on na prawdę nie uderzył żony, tylko skąd u niej ten siniak na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pozory jednak mylą, więc z tym siniakiem już nie jestem do końca pewna czy to aby Adam uderzył Paulinę.
    Nachalna Julia nie da się tak łatwo spławić, będzie wytrwale próbowała.
    Rodzinna kolacyjka będzie ciekawa i sądzę, że jednak nie będzie po myśli Nicoli(o ile sama czegoś nie wykombinuje) i spodoba się rodzince :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieje jednak, że to nie Adam nabił jej siniaka i jakoś się to wyjaśni wkrótce. jestem ciekawa kolacji i czy Nikola czegoś nie wywinie, moze byc ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  9. wiedzialam ze Barbie nie odpusci;p nono.. juz bedzie na imprezie rodzinnej;) niezle sie wpakowala.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję za dedykację! To szalenie miłe, zwłaszcza, że rozdział był świetny i bardzo mi się podobał :)
    No to Nicola nieźle się wpakowała, wkręciła się na imprezkę, choć nie bardzo miała na to ochotę. Ona ma rację, Julka tak łatwo jej tego nie wybaczy chyba. Ogólnie to jestem ciekawa, jak przebiegnie to rodzinne spotkanie. Wydaje mi się, że ta niechęć Nicoli nie była tak do końca bezsensowna.
    Cóż, Filipa to ja nadal rozszyfrować nie mogę. Raz jest w miarę okey, a potem szybko zmienia się w takiego cynicznego osobnika, podrywacza i do tego takiego prawie że dyktatora.
    Mimo to ubawiła mnie ta scenka w samochodzie i późniejsza w sklepie, gdy doszło do wyboru sukienki. Te dwa fragmenty jakoś tak zapadły mi w pamięć. Niezłe były. Filip bardzo dba o swój wizerunek tak wnioskuję.
    Wiktor wydał mi się ciekawą postacią...
    Cóż, w każdym razie czekam na kolejny rozdział z wielką niecierpliwością.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Robi się coraz ciekawiej :) Kiedy kolejny rozdział?
    Standardowo błędy wypisuję poniżej:
    ani trochę nie czuje się skrępowany.
    czuję
    „oczekuje, że zrobisz co powiedziałem”
    oczekuję
    odmówić w rocznice ślubu
    rocznicę
    przeszedł przed maska.
    maską
    odkrzyknął idąc chwile tyłem
    chwilę
    Właściwie miał racje
    rację
    przecież się nagle nie pochoruje
    pochoruję
    Podoba mi się :) Dalej nie rozgryzłam o co chodzi z Mateuszem i jaki ma z nim związek Filip, bo zapewne jakiś ma, ale to nawet lepiej. Będę się dużej zastanawiać.
    Ciekawa jestem jak wyjdzie ta kolacja. To miłe, że Nicola się zgodziła i pójdzie z Filipem na nią. Rodzina chociaż pomyśli, że Filip ma dziewczynę hehe :)
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Cały czas fascynuje mnie ta zagadka. Octavem nie jest Filip bo to by było za proste, wręcz banalnie proste, a wydaje mi się, że rozwiązanie tej tajemny aż tak banalne nie jest. Być może Octavem jest ktoś z rodziny Filipa, a Filip przeszedł operacje i w nim bije serce Mateusza, dlatego czuje, że jest Nicoli coś winny.
    Szczerze to nie widzę tych dwoje razem - N&F - oni by się chyba pozabijali albo zagryźli, ale nie mogę się doczekać ich pierwszego, wspólnego razu. Jakoś mnie tak ostatnio wzięło na erotyczne fragmenty, a na opowiadaniach, które obecnie czytam praktycznie ich nie ma. No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać, czekać i mieć nadzieję iż się doczekam.
    Ciekawe też jak przebiegnie to rodzinne spotkanie. Coś czuję, że będzie się działo.
    Fascynuje mnie też relacja Pauliny i Adama - o co im chodzi? Co takiego się u nich dzieje? No i Darek Czarnecki - ojciec Filipa sprawia, że nie mogę się doczekać jakiegoś jego dłuższego monologu, czy rozmowy. Czuję, że to będzie bardzo ciekawa postać.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. To się dziewczyna wpakowała! Trochę dziwne zachowanie Filipa w sytuacji, kiedy jego rodzice zapraszali Nicole na rocznicową kolację, bo nie wiem czy na tak ważną uroczystość wypada zaprosić kogoś, kogo się kompletnie nie zna? A Nicola mogła spokojnie odmówić, przecież nikt by jej za to nie zastrzelił, a ona nie musiałaby czuć się tak nieswojo. Poza tym nie rozumiem tego, że się zgodziła… podobno tak nie znosi Filipa, podobno ciągle uważa go za palanta, a zgodziła się na kolację u jego rodziców. No kurde, ile dziewczyn zgodziło by się na coś takiego? Szok.
    Ciekawa jestem przebiegu tej kolacji. Może wreszcie jakaś akcja?
    Nadrobiłam i zostaję tu na dłużej. Jeśli to nie sprawi Ci problemu, proszę o powiadamianie o nowych rozdziałach na http://mr-killman.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. o kurczaczki, nie było mnie dość długo, miałam małą przerwę w pisaniu i dopiero teraz zauważyłam, ze dodałaś rozdział i to jeszcze jaki dedykowany mi ;0
    Jesteś cudowna, jednak teraz nie dam rady przeczytać, mam jeszcze masę rzeczy do zrobienia, a rano do pracy, ale wpadnę tu niebawem i z miłą chęcią przeczytam :)
    pozdrawiam a w wolnej chwili zapraszam do siebie :)
    http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Coś mi się wydaje ŻE Nicole tak tylko mówi, że nie przepada za Filipem, ze ją denerwuje, ale tak na dobrą sprawę chyba dobrze się z nim bawiła, mnie na przykład te jego żarty śmieszyły, a najbardziej, że źle mu przy czerwonym XD
    ojejejej gdybym była na jej miejscu chyba też nie potrafiłabym odmówić, ciekawe jak minie im ta kolacja.
    Mam nadzieję, ze niedługo dodasz nowy rozdział, aaa no i jeszcze raz dziękuję za dedykację :****

    OdpowiedzUsuń
  17. Styl bycia Filipa czasem mnie śmieszy, a czasem drażni. Sama już nie wiem co częściej. No bo jak on mógł poprosić, żeby mu szybkę w radyjku wytarła, a potem jeszcze coś tam innego. To było takie trochę... chamskie. Dziewczyna wsiada mu do samochodu po raz pierwszy, a ten od razu: tu wytrzyj i tam też.
    W ogóle zastanawiam się czemu ona się zgodziła na to spotkanie jego z rodzicami. Przecież ona i Filip non stop drą ze sobą koty! Tak to się niby nie lubią, a jak przychodzi co do czego to idą razem na spotkanie z rodzicami xD W sumie nie ciężko się domyślić, że ta ich wzajemna "niechęć" to taka poza i sposób na ukrycie prawdziwych uczuć. Bo nie mam wątpliwości, że coś ich do siebie ciągnie, tylko sami mogą tego jeszcze nie widzieć.

    OdpowiedzUsuń