Impreza
coraz bardziej się rozkręcała. Bawiłam się w „trafianie do
kosza”. Koszem były usta Filipa, a piłkami te takie kulki-chrupki
ze Snaki. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, muzyka grała, wokół nas
śmiali, tańczyli i wygłupiali się inni ludzie. Czyli klimat
typowej gimbazy, do którego Czarnecki przecież powinien nie
pasować, ale wpasował się idealnie. Ciągle martwiła mnie
nieobecność Julii i Wiktora, którzy jeszcze nie powrócili, ale
postanowiłam na razie się tym nie przejmować. W tle słychać było
„szklaną pogodę”, a ja krzyknęłam:
–
Filip!
Aport!
Nie
sądziłam, że aż tak się wpieni o dwa niewinne słówka, no
właściwie to o jedno, bo przecież na „Filip” chyba alergiczne
nie reagował, prawda? Byłam w szoku, gdy wstał, chwycił mnie pod
ramionami i przeniósł nad stołem. Podkuliłam nogi, by czasem nie
rozlać wódki i soków. Wylądowaliśmy razem na kanapie, dosłownie
mnie do niej przygwoździł. Właściwie to ledwie mogłam się
ruszyć. Darłam się „pomocy!”, ale banda tych głąbów, którzy
rzekomo byli moimi przyjaciółmi tylko się chichrała, a ten cały
Czarnecki ciągle tylko „przeproś” i „przeproś”.
–
Nie!
– buntowałam się, bo oczywiście nie miałam sobie niczego do
zarzucenia.
–
Przeprosisz?
–
Nieee!
–
Ostatni
raz się pytam, czy przeprosisz?
No
wreszcie ostatni, przynajmniej da mi spokój.
–
Nie,
nie przeproszę i wypchaj się! – Kiedy to krzyczałam, nie
spodziewałam się nawet tego co wydarzy się dalej.
Filip
jednym szarpnięciem sprawił, że wylądowałam brzuchem na jego
kolanach.
–
No
co ty robisz!? No wariacie! No puszczaj! – Wierciłam się w każdą
możliwą stronę i wierzgałam nogami tak ochoczo, jak tylko dawałam
radę. – Ała! – krzyknęłam kiedy jego duża dłoń wylądowała
na moim tyłku.
–
To
przeprosisz czy nie? – pytał, a całe towarzystwo jak jeden mąż
krzyczało „mocniej, mocniej”.
No
dosłownie, nie ma to jak wsparcie prawdziwych przyjaciół, takich
od serca.
Poczułam
kolejne klepnięcie, tym razem na drugim pośladku, które Filip
wytłumaczył:
–
Tak,
dla symetrii.
–
Pierdolę
taką symetrie – warknęłam, kiedy już mnie zostawił w spokoju i
sprawił jednym szarpnięciem, że siedziałam obok. Zdziwiłam się,
bo przecież na pierwszy rzut oka nie wyglądał wcale na takiego
silnego. – Popierdoliło cię! – warknęłam i uderzyłam go w
ramie, właściwe to czystym przypadkiem, bo chciałam trafić w
twarz, ale byłam w takich emocjach, że nie udało mi się wcelować.
–
Bo
wrócisz na kolana.
–
Tak,
tak! – pokrzykiwał jeden z moich kolegów.
–
Filip,
no przestań! – krzyczałam zanim jeszcze cokolwiek zrobił,
wystarczyło, że chwycił mnie za ramie. – Nie lubię takich
żartów! – wrzasnęłam.
Uratowało
mnie pukanie do drzwi, bo Czarnecki zgłosił się na ochotnika, by
zobaczyć kto to taki śmie nas niepokoić.
–
Neandertalczyk
– rzuciłam kąśliwie do jego pleców.
–
My
się jeszcze policzymy. – Śmiał mi grozić palcem, pajac jeden.
Za
drzwiami stała Paulina, żona Adama. Mówiła coś o tym, że
niepokoimy sąsiadów głośną muzyką i prosiła by ściszyć.
–
Nie
bądź taka sztywna. – Filip wciągnął ją do środka, zamknął
drzwi i nagabywał dalej. – Jeden kieliszek, jeden taniec i cię
wypuszczę.
–
Filip,
ja muszę wracać – wykręcała się, a ja byłam zadowolona, że
znalazł sobie nową ofiarę.
–
Nic
nie musisz, dopóki nie spełnisz moich skromnych żądań. No raz.
Chlup! – wcisnął pełen kieliszek w jej dłoń.
–
Ale
jeden.
– I
taniec. – Uśmiechnął się łobuzersko.
–
Filip,
ale ja muszę…
–
Wypić
i zatańczyć! – uwziął się, jednocześnie poruszając ramionami
w takt muzyki, co dosyć zabawnie wyglądało, gdy miał lekko ugięte
kolana.
Paulina
popatrzyła na niego, potem na mnie i na całe towarzystwo. Chlapnęła
sporą zawartość kieliszka na raz, bez przepitki, odłożyła puste
szkło na stół i pociągnęła Filipa za dłoń na środek pokoju.
–
Teraz
poznaję moją bratową! – Uśmiechnął się od ucha do ucha.
Mnie
w tym czasie do tańca porwała Ewka i Dominik.
Chwilę
potem niemal wszyscy siedzieliśmy na kanapie i piliśmy któryś z
kolei beznadziejny toast. Większość z nich była niegodna
zapamiętania. Nagle w drzwiach stanął Adam Czarnecki. Już z
oddali było widać, że jest w bojowym nastroju, jakby tylko czyhał
na powód do awanturki.
–
Właśnie
miałam… – zaczęła tłumaczyć się Paulina, ale wstać nie
zdążyła, bo Filip chwycił ją za nadgarstek i szybko pociągnął
ku dołowi, by ponownie opadła na kanapę.
Adam
tylko pokazał znak „pauzy” dłońmi, nalazł do pustej szklaki
czystej, napił się i uśmiechnął. Musiałam przyznać, że gdy
się uśmiechał to nie wyglądał nawet tak groźnie. Co prawda
nadal był duży, muskularny, ale taki przyjemniejszy, jakby uroczy
misio. Pociągnął żonę, o dziwo, nie do wyjścia, a na ten
prowizoryczny, dywanowy parkiet. W życiu nie spodziewałam się, że
taki typ jak on będzie tak świetnie tańczył. Miał doskonałe
poczucie rytmu, a jak podszedł do mnie i stwierdził, że musi
zatańczyć z przyjaciółką młodszego braciszka, to już zupełnie
zostałam zszokowana. Nie mogę powiedzieć bym miała jakąś
szczególną ochotę z nim tańczyć, ale głupio mi było mu
odmówić, więc się zgodziłam. Chyba powinnam poćwiczyć w
wolnych chwilach asertywność, bo jakoś mi jej ubyło ostatnimi
czasy, zwłaszcza jeśli chodziło o Czarneckich.
–
Tylko
mów jej o mnie w samych superlatywach! – nawoływał Filip, który
jak zwykle był jakby w swoim świecie, gdzie Filip Czarnecki był
ideałem, przynajmniej pozował na takiego, co właśnie tak, a nie
inaczej, o sobie myśli.
–
Jak
długo się znacie? – pierwsze pytane Adama.
Nie
wiedziałam czy mam podać datę pierwszego spotkania, czy pierwszego
podania sobie dłoni. Uznałam, że to drugie.
– W
tym roku, na promie się poznaliśmy.
–
Lubicie
się? – to pytanie było proste.
–
Nie.
–
Matka
cię zachwala, a ojciec już planuje ślub.
–
Ostrzegasz
mnie bym zdążyła się ulotnić?
–
Jak
wolisz. Kobiety w mojej rodzinie mają raczej wygodne życie. Nie
martwi je szara, przyziemna rzeczywistość.
– A
co je martwi?
–
Mężowie
i niemal wszystko co poza szarą, przyziemną rzeczywistością.
– W
tym trudnym wyborze, wybieram wariant szarej i przyziemnej
rzeczywistości. – Uśmiechnęłam się do niego i zrobiłam obrót
według którego mnie poprowadził.
–
Jeśli
się na ciebie uweźmie, to nie będziesz miała nic do gadania. Nie
będziesz miała wyjścia. – Nie no, ten to naprawdę wiedział jak
pocieszyć i podnieść na duchu kobietę.
W
końcu piosenka dobiegła końca, a ja byłam szczęśliwa, że
mogłam uwolnić się od tego olbrzyma.
–
Przecież
ty nie lubisz hałasu – napomknął Filip do Adama i postukał się
palcami wskazującymi w uszy, co wyglądało dosyć zabawnie.
–
Bo
nie znoszę, ale czasami trzeba robić to czego się nie znosi,
choćby dla kobiety. Paulina uwielbiała tańczyć, więc i ja
musiałem się nauczyć. – Usiadł między nami i tym sposobem,
wreszcie, zrobił coś dla mnie, utworzy dystans między mną a
młodym Czarneckim.
–
Ja
tam bym się dla kobiety nie poświęcał. To ona miałaby robić tak
jak ja chcę, a nie odwrotnie.
–
Ale
z ciebie frajer wylazł – rzuciłam w kierunku Fifiego.
Adam
się roześmiał i chwycił za puszkę piwa. Otworzył ją sobie i
zaczął wlewać w siebie jej zawartość. On z pewnością za dużo
pił, ale co mnie to obchodziło, przecież to nie mój mąż.
–
Nie
frajer, tylko facet. Kobieta to ma, wiesz… się słuchać. –
Jeszcze się na mnie spojrzał jakoś tak groźnie, a potem w zabawny
sposób poruszył brwiami.
– A
jak nie, to co? – nie potrafiłam się oprzeć zadaniu tego
pytania.
– A
jak nie to przez kolano i po dupie.
–
Żartujesz?
– A
jak sądzisz? Czy wyglądam jakbym żartował?
–
Nie,
ja muszę się napić – skomentowałam.
Adam
jak na zawołanie podał mi piwo, więc jednak czasami się na coś
przydawał.
– A
ty co się tak na mnie patrzysz? – Filip zaczepił brata.
–
No,
bo te twoje poglądy, to jakieś… trochę przedpotopowe są.
–
Męskość
nigdy nie jest przedpotopowa, chociaż dziś wychodzi z mody. Ale cóż
poradzisz? Ja nie muszę być modny, nawet nie chcę. Lubię moją
wyjątkowość – znów zaczął się przechwalać w ten zuchwały
sposób.
Zarówno
mnie, jak i Adama, ścięło. Stuknęliśmy nasze puszki o siebie i
wychyliliśmy niemal do dna. Na wypowiedź Filipa, zarówno mi, jak i
temu olbrzymowi, brakowało słów. Paulina przecisnęła się między
moimi kolanami a stołem i usiadła mężowi na kolanach.
–
Powinniśmy
iść – zaczęła.
– A
dlaczego? – zapytał szybko.
–
Bo
Julka.
–
No,
co Julka? – dopytywał.
–
Nasza
córka – przypomniała takim tonem, jakby sądziła, iż jej mąż
w ogóle zapomniał, że mają potomstwo.
–
Jest
z mamą, zafascynowała się Maciusiem. Składa zamówienie do
świętego Mikołaja o takiego właśnie brata, więc będzie bardzo
zawiedziona jak pod choinkę go nie dostanie. – Adam poklepywał
żonę po udzie przy każdym słowie, przez co mówił strasznie
powoli, oddzielając wyrazy od siebie tymi delikatnymi klepnięciami.
–
Ale
powinniśmy się wyspać?
–
Jeśli
chcesz, możemy wyjść, jeśli chcesz, możemy zostać. – Wtedy
pomyślałam o nim, że jednak nie może być takim najgorszym mężem.
Wydawał się być taki... posłuszny.
–
Ja
mam jutro trening. Jeszcze godzinkę posiedzimy i spadamy – podjęła
męską decyzje Paula.
–
Trening?
– zainteresował się Filip. – Więc ty wróciłaś do… to…
– Pokazał palcem na swoje oko, a potem na jej.
–
Tak,
to i treningi.
–
Co
trenujesz? – zapytałam.
–
Boks
– odpowiedział mi Filip. – A ja, kurwa, myślałem…
–
Co
ty myślałeś? – przerwała pytaniem.
–
No,
teraz powiedz co ty, bracie, myślałeś – zachęcał Adaś. – On
od jakiś trzech dni za mną łazi i wmawia mi, że cię leje.
–
Że
ty mnie? – Paula była w szoku. – O ja pierdole. – Przyłożyła
dłoń do czoła i zaczęła się śmiać.
–
No
właśnie, że ja ciebie. Ty to rozumiesz?
–
Nie
– odpowiedziała mężowi, a potem spojrzała na szwagra. –
Filipku drogi, przecież ja bym się nie dała bić żadnemu
facetowi. Myślałam, że na tyle, to ty już mnie znasz.
–
Wiesz,
patrząc na wymiary twoje i twojego męża oraz na tego siniaka pod
okiem, to…
–
Ale
to chyba jakiś polski zwyczaj jest, że jak kobieta ma siniaka, to
na pewno chłopak jej go nabił. A nawet na dobrą sprawę, nie
wiedzą czy ta kobieta w ogóle ma chłopaka – wtrącił się Adam.
–
No
trochę tak jest, ale przyznaj, że jakbyś chciał, to żona, by nie
miała z tobą szans – powiedziałam i spojrzałam na niego z mocno
uniesionymi brwiami, bo w sumie to ja też sądziłam, że to on jest
odpowiedzialny za to zasinienie.
–
Czy
ja wiem, my się nigdy nie mierzyliśmy, ale… – zmierzył żonę
wzrokiem od stóp po oczy. – Z pewnością jest ode mnie szybsza.
Ja jestem tylko silniejszy, ale ona miałaby szanse, nikłe, ale
zawsze jakieś. Może by nadrobiła techniką, taktyką, zwinnością
i szybkością właśnie.
–
Ty
mówisz poważnie? – nie dowierzałam.
–
Jako
ktoś kto ma licencjat trenera i prowadził jeszcze do niedawna
treningi, to tak, mówię poważnie, Nicolo. Sam widziałem na własne
oczy, jak dziewięciolatek położył niejednego nastolatka, a nawet
dorosłego. W boksie, zapasach, ogólnie walkach, siła jest ważna,
ale nie najważniejsza.
–
Fajnie,
to ja miałabym szanse na przykład z takim Filipem? – zapytałam i
dumnie wypięłam pierś przed siebie.
Adam
zmierzył mnie wzrokiem, następnie Filipa.
–
No
wiesz… raczej nie.
–
Dlaczego?
– oburzyłam się.
–
Bo
Filip nie umie się bić fair play. Zaraz by cię gdzieś za włosy
chwycił i by było po rozgrywce.
– I
sprowadził na kolana, i do laski – wtrąciła Paula i chyba sama
zawstydziła się własnych słów, bo zamknęła oczy tak mocno, że
aż powieki i kąciki mocno naznaczyły się zmarszczkami.
–
Ej,
ej, ej. – Adam sięgnął do szyi żony, a następnie przeniósł
dłoń na jej usta, by je zakryć. – Za dużo czasami mówisz –
stwierdził, ale radośnie, na tyle wesoło, że żona nie miała
oporów, by zwrócić twarz w jego stronę i złączyć swoje usta z
jego ustami.
Zrobiłam
nadąsaną minę, a Filip się zacieszał, jakby go właśnie
skomplementowano.
–
Oszust.
Oszust i pętak! – wrzasnęłam.
–
Oszusta
bym zniósł. – Filip wstał, obszedł ławę i stanął przy mnie.
– Ale pętaka? Nie, tego nie przetrawię,
–
Zostaw
mnie ty, ty, ty zostaw! – Zanim w ogóle zdążył mnie chwycić,
ja już prześlizgnęłam się za plecy Adama.
Wszyscy
mieli ze mnie ubaw, a ja nie wiedziałam dlaczego się tak ciągle ze
mnie śmieją.
Tym
razem obiło się bez szarpaniny i bieganiny. Czarnecki usiadł na
moim miejscu, więc ja zajęłam to należące wcześniej do niego.
–
Ej,
Adam, a ty wiesz dlaczego Cygani porywają? – zapytałam, bo znów
zmartwił mnie brak jakichkolwiek wiadomości od Julii, a już piąty
raz patrzyłam w telefon i wysłałam jej chyba czwartego SMS-a.
Cała
trójka się roześmiała, a ja nie wiedziałam o co im chodzi. Ewka,
która wcisnęła się obok mnie, także nie rozumiała tego nagłego
wybuchu radości u Czarneckich.
–
To
ty nie wiesz? – dziwiła się Paulina.
–
No
nie wiem, nie znałam w życiu żadnego Cygana, ten wasz Wiktor jest
pierwszym. – Wzruszyłam niewinnie ramionami.
–
Ty
jej nie powiedziałeś? – zapytała Filipa.
–
Nie
chciałem, panikowałaby.
–
Dlaczego
miałabym panikować?
–
Adam
powiedz jej – zachęcała męża Paula.
–
Cygani,
droga Nicolo, porywają kobiety po to… po to samo co Polacy, tak
właściwie.
–
No
nie mów, że ją sprzeda? – dopytywała Ewka.
–
Ja
swoją kobietę porwałem i jakoś jeszcze jej nikomu nie sprzedałem.
– Adam ponownie wydawał się być rozbawiony. – Choć, może
kiedyś, jak mnie mocno, kochanie, poddenerwujesz, to wystawię cię
na Allegro.
–
Pff
– prychnęła Paula.
–
Pewnie
byś musiał jeszcze dopłacać albo odszkodowanie potem płacić,
zaraz po tym jakby ten nowy właściciel złożył reklamacje.
–
Zamknij
się – warknęła na Filipa i rzuciła w niego jednym z jaśków.
Trafiła celnie, w sam środek twarzy.
–
No
powiedzcie nam o tych cyganach i porwaniach! – nawoływała się
Ewka.
–
Właśnie,
Adam mów! – zażądałam.
– A
co jak żołnierz, że tak na rozkaz.
–
Adam,
proszę – nalegałam.
–
Już
lepiej, lepiej, znacznie lepiej.
–
Doprowadź
ją do tego by błagała. – Filip się oczywiście delektował moja
usłużną postawą, chociaż ta nie była skierowana w jego osobę.
–
Daj
spokój, powiem jej. Nicolo, Cygan, gdy bardzo mu się jakaś
kobietka spodoba, to ją porywa, by wziąć ślub i stworzyć
rodzinę.
–
Żartujesz?
– Nawet sobie wolę nie wyobrażać, jakie miałam wtedy oczy
wielkości spodków pod filiżanki.
– A
wyglądam jakbym żartował?
–
Wkręcacie
nas – wywnioskowała Ewka.
–
Pewnie,
że nas wkręcają, przecież…
–
Możecie
nie wierzyć, ale odpowiedziałem poważnie. Mogę nawet z ręką na
sercu przysiąc, że Cygani mają właśnie taki zwyczaj.
–
Sprawdzę
w internecie – zapowiedziałam, a Paulina podała mi swój telefon,
gdyż widziała, że z mojego nie mogłam się połączyć z siecią.
Wielkim
było dla mnie zaskoczenie, gdy się okazało, że Adam mówił
całkowitą prawdę. Pozostało mi tylko mieć nadzieję, że ten ich
Rom był nieco bardziej cywilizowany niż jego przodkowie i rodacy.
Z Filipa to taki totalny szowinista zaczyna wychodzić. Jak coś czasami chlapnie to ręce opadają po prostu. I co on myśli, że Nicola będzie mu taka posłuszna bo ja bym na to zdecydowanie nie liczyła :P
OdpowiedzUsuńFilip nie słusznie oskarżył Adama, ale w sumie wszystko wskazywało na to, że to on nabił jej to limo. Zresztą Paulina mogła powiedzieć jak było, ale nie odpowiadać półsłówkami i go zbywać.
Przyjaciele Nicoli pozostawiają wiele do życzenia. Sądzę, że nazywanie ich przyjaciółmi to trochę za dużo - znajomi, kumple może, ale przyjaźń jednak do czegoś zobowiązuje. W tej paczce każdy martwi się tylko o siebie i o to żeby się dobrze bawić. Z drugiej strony taki przywilej młodości i szaleństwa.
A byłam pewna że to jednak Adam i te siniaki, po tej części to nie wydaje się być złym mężem, nauczył się dla niej tańczyć. Ciekawi mnie tylko dlaczego w poprzednich częściach tak się kłócił z Pauliną i pił.
OdpowiedzUsuńFilip mnie zaskoczył nie spodziewałam się ze on przełoży Nicole przez kolano. Widać było że jest trochę staroświecki, no ale nie sądziłam że w tym sensie. Dobrze jest poznać bohaterów z innej strony.
Czekam na wejście Wiktora i Barbi :D
To się doczekałaś, w rozdziale 11 już jest Julia i Wiktor.
UsuńAdam pozytywnie mnie zaskoczył,nie podejrzewałabym,że Paulina po prostu trenuje boks i stąd te siniaki.Adaś zaplusował,teraz wydaje się być dobrym mężem chociaż trochę za dużo pije i wydaje się być trochę agresywny.Filipa poglądy są ... jak on czasem coś powie to normalnie klękajcie narody.Załamał Nicole tymi swoimi poglądami.
OdpowiedzUsuńOn niby dojrzały,nawet męski ale jednak wydaje mi się,że ma w sobie coś z dzieciaka.
Teraz zastanawiam się co tam u Wikiego i Julki,gdzie on ją wywiózł i czy wrócą? Mam nadzieję,że nie obsadził Julki w roli żony.
Nie sądziłam, że siniaki biorą się z powodu teningów. Adam mnie pozytywnie zaskoczył. Nauczył się tańczyć dla Pauli. Wydaje się być całkiem dobrym mężem. Ciekawe o co się wcześniej tak kłócili. Nicola była w nie złym szoku jak ją Filip przełożył przez kolano ale trudno jej się dziwić. Filip na początku nie wydawał mi się kimś o takich poglądach tym bardziej, że gdy Nika wylała mu cole na głowę to się śmiał. A tu zachował się całkiem inaczej.
OdpowiedzUsuńJa bym Adama dobrym mężem nie nazwał, nawet poprawnym ciężko go nazwać. Samo to jak odnosił się do dziecka i żony, jak się czuje panem i władcą. To nadal straszny typ, bo choć nie bije to zostawia ślady pobicia na psychice, a one tak łatwo nie schodzą jak z ciała.
UsuńTo Filipa przełożenie przez kolano traktowałbym jako żart, końskie zaloty, albo coś tego typu, a nie jako jakąś formę kary.
Byłam pewna, że ten siniak na twarzy Pauli, to sprawka Adama, nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że ona może trenować boks i stąd ślady na jej twarzy. Przynajmniej się wyjaśniło, że Adam nie jest damskim bokserem, co nie zmienia faktu, że coś musi szwankować w ich związku, bo on za dużo pije i później jednak wyżywa się słownie na żonie i córce.
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że Filip może przełożyć Nicolę przez kolano, nie wydawało mi się, że on jest takim facetem który wymierzałby takie kary, ale może faktycznie to takie jego szczególne zaloty.
A to nieźle Nicola się zdziwiła po rewelacjach Adasia na temat porwanie Julii przez Wiktora, ja mam nadzieję, że on się tylko zgrywał z tym porwaniem i oni nie wezmą ślubu.
Jednak nie zawsze jest tak, że to co widzimy zgadza się z tym co myślimy. Nie wpadłabym na pomysł, że Paulina trenuje boks, ale też nie powiem, że Adam teraz w moich oczach stał się cudownym mężem i ojcem, bo pokazał już na początku jaki może być, także daleko mu do bycia dobrym.
OdpowiedzUsuńFilip- jego poglądy byłyby do przyjęcia gdyby chociaż powiedział, że jego kobieta ma się go słuchać, ale może mieć też własne zdanie i może nie zawsze ale często można dojść do kompromisu. Jego początkowe zachowanie uznałam jako formę żartu, ale z pewnością jest mężczyzną, który nie da sobie wejść na głowę i ma swoje zasady, więc jego przyszła kobieta/żona łatwo z nim mieć nie będzie
Jak ja się śmiałam z tego przekomarzania Filipa z Nicolą i jak ją przez kolano przełożył. Wsparcie przyjaciół zawsze świetne, nie ma co! ; )
OdpowiedzUsuńAle najbardziej zaskoczyli mnie Paulina i Adam. Ona trenująca boks, no tego bym się nie spodziewała... Nie umiałam przestac się smiac. ; )
A co do stereotypów to prawda. ; ) Sama się śmiałam, bo jestem uczulona na komary i jeden ugryzł mnie pod okiem. Zrobiło mi sie to sine i nawet koleżanka zapytała, czy konkretny ktoś mnie uderzył ; )
Też, się uśmiałam z przekomarzania Niki i Filipa, przyjaciół to ma jednak wspierających. :) ulżyło mi, że to jednak nie Adam podbił oko Paulinie, wciąż za nim nie przepadam ale ciesze się jednak, że nie jest damskim bokserem.
OdpowiedzUsuńuuu... to moze ten Adas nie taki najgorszy;) historia z Cyganem mnir rozbroila... sie Barbie wpakowala;p
OdpowiedzUsuńNo to teraz aż mi głupio że tak szybko i w dodatku źle oceniłam Adama,bo on wydaję, może on nie jest taki zły? Za to Filip to chyba lubi dominować.
OdpowiedzUsuńNicola i Filip mają swój urok. Widzę ich jako przyjaciół, takie kumpelstwo lub jako młodzieńcze zauroczenie, które jak mi się wydaje będzie miało bardzo negatywne skutki (wiem to bo już czytałam rozdział 10). Przeraża mnie myśl, że był to ostatni, a nie ma więcej, bo boję się, że znowu mi znikniesz, a nim bardzo mocno rozbudziłaś moją ciekawość.
OdpowiedzUsuńAdam... ja tam go lubię, choć sama nie wiem do końca za co. Jest tak różny od Filipa... w ogóle każdy ten brat jest różny od poprzedniego, jakby ich zupełnie inna rzeczywistość chowała, a przecież w jednym domu się chowali i tych samych rodziców mają - najprawdopodobniej.
Julka tutaj mówi o "wsparciu przyjaciół od serca", a przecież sama kiedyś powiedziała - tzn. myślała, bo to było napisane w formie jej myśli - że się z nimi nie przyjaźni, tylko są zwykłymi znajomymi, od których i tak się pewnie za jakiś czas odsunie. Coś takiego bylo. Dlatego tutaj mi to zazgrzytało.
OdpowiedzUsuńA więc oko Pauliny to boks, a nie Adam! No wiedziałam, że między nimi nie może być AŻ tak źle. W ogóle w tym rozdziale wcale nie wyglądają jak małżeństwo, które ma jakiś kryzys. Wręcz przeciwnie. Są zgodni, potrafią iść na kompromisy, są względem siebie czuli, a Adam nawet się tańczyć nauczył, bo wiedział, że żona lubi. No i proszę, nie taki diabeł straszny jak go malują. I jak pozory mogą zmylić!
Relacja A+P jak dla mnie na wielki plus, ale Filip na minus. Wkurza mnie to, że z niego taki dzieciak. Dzieciak i chwalipięta, jakby wszystkie rozumy pozjadał. Jakoś nie mogę zobaczyć w nim dorosłego faceta, który mógłby dziewczynie zawrócić w głowie, albo czymś zaimponować. A momentami mam go nawet dość.